Jak już wcześniej zaplanowałem, szedłem wzdłuż strużki wypływającej ze źródełka. Powoli strużka powiększała się i powiększała, aż w końcu zamieniła się w pełnowartościową, górską strugę.
Gdzieś w głębi Puszczy Jaworowej, natknąłem się na dziwne znalezisko. W totalnej dziczy, gdzie nie prowadzi praktycznie żadna droga, kilkanaście metrów od strumienia, ktoś, z wielkiego głazu, ustawił coś na kształt stołu, a z przeciętego na pół pnia, zrobiono ławkę. Na tym kamiennym blacie stał przerdzewiały czajnik. A kilka metrów dalej leżał jeszcze garnek. Jak to się tam znalazło?! Mogę się tylko domyślać…
Potem już tylko szedłem i podziwiałem leśne oraz górskie widoki. Następnym celem na mojej trasie był Smrecznik. Tu już nie prowadził żaden szlak, ani nie mogłem iść wzdłuż strumyka. Pozostawały mi tylko mapa i kompas. Bez problemu jednak wlazłem na ten szczyt. Po drodze mijałem ambonę myśliwska. Skorzystałem z tej okazji i wdrapałem się na nią, aby zrobić kilka zdjęć.
Następne na moim szlaku były piękne, wyrastające z ziemi skały, no i w końcu - szczyt!