Potem nie było już żadnych komplikacji. Doszedłem prosto do Bielic. Nawet trochę skróciłem sobie drogę. Byłem już tak zmęczony, że, jak się później okazało - nielegalnie, przeszedłem przez czyjeś gospodarstwo, zamiast obchodzić pół wsi dookoła.
Wyszedłem prosto na mały, różowy domek. W drzwiach stał jakiś facet.
- Przepraszam pana, szukam kwatery „U Eli”, orientuje się pan może gdzie to jest? – Spytałem.
- To tu. – Rzucił krótko pan Czesław.
Poczułem niewiarygodną ulgę!
Szybko przebrałem buty na znacznie lżejsze i rozbiłem namiot w wyznaczonym przez pana Czesława miejscu.
Zjadłem ciepły posiłek i zasnąłem jak dziecko.